Na arenie międzynarodowej to właśnie polscy alpiniści zasługują na miano prawdziwych herosów. Zapewne i pięćdziesiąt lat temu zadawano sobie pytanie – co tak naprawdę pcha tych szaleńców w góry? W tę przestrzeń? W to ryzyko? Odpowiedzi jest wiele. Ja jednak myślę, że chodzi tu właśnie o wolność. Wolność, która motywuje i woła do siebie, przyciąga pomimo ogromnego ryzyka. Przyciąga samotnych żeglarzy, nurków, spadochroniarzy, paralotniarzy i alpinistów. Tych wszystkich, którzy potrafią odnaleźć ją w przestrzeni i w ryzyku. Wolność w górach realizuje się na wielu płaszczyznach. Myślę, że przebywanie w środowisku górskim daje nam zarówno wolność od, jak i oferuje wolność do. Już sam fakt wyjazdu w góry jest pewnego rodzaju wyzwoleniem. W miastach, na nizinach pozostają nasze kłopoty, nerwy, hałas, ludzie, sytuacje. Cała nasza niedoskonałość. Towarzyszy temu poczucie ulgi związanej ze zmianą środowiska, ale i poczucie zdążania ku czemuś lepszemu. Wysoko w górach jesteśmy dalej od świata, a dzięki temu bliżej Boga. W tym aspekcie realizuje się nasza wolność do. Górom wszak od wieków przydaje się wartości o charakterze religijnym, wartości odświętne, nadprzyrodzone. „Po pierwsze, zostają im przypisane właściwości architektoniczne charakterystyczne dla dzieła sztuki; a po drugie – cechy związane z miejscem religijnego kultu, jakim jest kościół, chram czy bóżnica. Wartości estetyczne i związane ze świętością nie tylko korespondują ze sobą, ale scalają się w jednię zwaną sztuką sakralną” (Kosiewicz 2003: 8). Pobyt w górach, bezpośredni kontakt z ich wielkością, świętością, wyzwala w nas ogrom odczuć, do jakich czasem na nizinach nie jesteśmy zdolni. Unosząca się w górach mgła, niczym Duch Święty, spektakularne zachody słońca i delikatne, chłodne wschody, to wszystko sprawia, że pobyt tam staje się dla nas duchowym oddechem, rekolekcjami – pobytem w Jego okolicy, obcowaniem z Naturą, Wszechbytem, Kosmosem.